Bez tytułu
Komentarze: 1
Wszystko zaczęło się od...
tego, że mój chłopak 9 grudnia ma osiemnaste urodzniy. Rozmawiając z nim dowiedziałam się, że jego "marzeniem" jest mieć kólika w przyszłości. Więc ja, by je spełnić ukartowałam spotaknie z jego rodzicami i zakup tegoż króliczka. 26 listopada poszłam go odebrć, aby 27 (sobotę) znalazł się już w jego rękach. Chiałam żeby ten króliczek (samiec) był dowodem mojej wielkiej miłości do Seby. Hmmmm....niezanudzam? Może powiem jak wygląda ten króliczek...Jest biały a uszka, obwódka oczek i łapek jest brazowa, jest potwornie puszysty i niezawielki. Nazwaliśmy go Amorek (gdyż to imi,ę wyraz chechuje miłość). Dobra ale dość o tym...W sobote rano gdy się obudziła m bardzo źle się czułam. Czułam, że boli mnie głowa i gardło. Sobota upłynęła w miarę spokojnie. Przez cały dzień bawiłam się z chłopakiem z Amorkiem, a za ścianą była impreza (urodziny mojej mamy). W niedzielę rano....dół! Zapalenie spojówek, wielki katar, ból gardła itp... Moja mama stwierdziła, że to uczulenie na królika, ale ja tak nietwierdze...A dziś, poniedziałek...Leżę chora w łóżeczku i ulepszam swojego bloga, co zresztą chyba widać...Mam zwolnienie ze szkoły do końca tygodnia! troszkę sobie poleniuchuję!!!
P.S. Do bloga wstawię jeszcze muzyczkę i narazie to będzie chyba na tyle :*
Dodaj komentarz